Wczoraj w Krajowej Izbie Gospodarczej na debacie dotyczącej opcji walutowych spotkali się: Adam Szejnfeld, wiceminister gospodarki, Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banku Polskich, Andrzej Stopczyński, dyrektor zarządzający Pionem Nadzoru Bankowego w Komisji Nadzoru Finansowego, Marek Furtek z kancelarii Furtek Komosa Aleksandrowicz oraz Andrzej Arendarski, prezes KIG-u i przedsiębiorcy. Ci ostatni pytali, czy rząd pomoże im, udzielając np. nieoprocentowanych kredytów, tworząc fundusz pomocowy lub gwarantując pożyczki. Nie uzyskali satysfakcjonującej odpowiedzi.
KIG chce gwarancji i pożyczek
Debatę rozpoczął Andrzej Arendarski. Wskazał, żeby firmy, które wystawiły opcje call, przesłały do końca marca do Ministerstwa Finansów informacje o swoim zaangażowaniu w te instrumenty. Postulował, aby później te przedsiębiorstwa, po uzgodnieniu z bankami warunków spłaty, miały możliwość skorzystania z rządowych gwarancji.
Propozycja Krajowej Izby Gospodarczej zakłada poręczenie 70 proc. ewentualnego kredytu potrzebnego do spłaty zobowiązań z tytułu opcji. Poręczenie byłoby przyznawane po przedstawieniu planu naprawczego, zapewniającego utrzymanie co najmniej 80 proc. obecnych miejsc pracy.
Innym rozwiązaniem, według KIG, mógłby być system nisko oprocentowanych pożyczek udzielanych firmom przez Bank Gospodarstwa Krajowego. – Sfinansowanie proponowanych działań ze źródeł publicznych będzie opłacalne, ponieważ pozwoli uniknąć wydatków z tytułu wypłaty zasiłków dla bezrobotnych i kosztów opieki społecznej. Umożliwi w wielu przypadkach uniknięcie upadłości zakładów uwikłanych w opcje – powiedział Andrzej Arendarski, prezes KIG.
Różna odpowiedzialność firm
– Najpierw musimy zdiagnozować problem. Na razie nie znamy dokładnie jego skali. Trudno podjąć jakiekolwiek działania i znaleźć rozwiązania, nie mając dokładnego rozeznania w tej kwestii – stwierdził Adam Szejnfeld.
Dodał, że rozmawiał z kilkunastoma bankami i zawsze nakłaniał je do rozmów i mediacji z przedsiębiorcami. – Przedstawiciele większości banków zapewniali mnie, że rozmawiają z przedsiębiorcami, chociaż znam też przypadki, w których banki nie podejmowały dyskusji z firmami – wskazał wiceminister gospodarki. Jego zdaniem, wśród przedsiębiorców możemy wyselekcjonować trzy grupy.
– Pierwsza grupa to ta, która spekulowała. Wartość umów opcji przekraczała wartość przychodów eksportowych. Te firmy są teraz w bardzo ciężkiej sytuacji. Trudno znaleźć akceptację dla takiej postawy. Nie ma możliwości do działań interwencyjnych rządu w przypadku tej grupy firm – stwierdził wiceminister.
– Kolejna grupa spółek to ta, która uczciwie chciała zabezpieczyć swoje interesy, ale nie miała wiedzy na temat tych instrumentów. Ostatnia grupa to ta, w której to szefowie podpisywali umowy ramowe z bankami, a podwładni mający jeszcze mniejszą świadomość niż zarząd podpisywali umowy konkretne. Tu powstaje pytanie: kto poniesie konsekwencje tych działań. Każda umowa to jednak osobna historia i kto miał rację w niektórych przypadkach, rozstrzygnie sąd – powiedział Szejnfeld.
Rząd chce m.in. mediować
Jaką pomoc, ustami wiceministra Szejnfelda, zadeklarował rząd?– Będziemy chcieli doradzać każdej firmie dotkniętej przez opcje. Będziemy chcieli doradzać też bankom. Chcemy być mediatorem w tych najbardziej kontrowersyjnych przypadkach – zaproponował wiceminister gospodarki.
Dodał, że rząd zamierza zaoferować bezpłatną pomoc prawną przedsiębiorcom, którym nie udała się mediacja i zamierzają pójść do sądu, a wszystkie przesłanki wskazują na to, że umowa jest wadliwa i łamie prawo. – W tym kontekście badamy przepisy o pomocy publicznej. Zastanawiamy się, czy pomocy udzieli Ministerstwo Gospodarki, czy Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości.
Kończymy również projekt ustawy o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym. To ułatwiałoby podmiotom, które współpracowały z jednym bankiem, złożenie pozwu zbiorowego. Robimy też wszystko, aby jak najszybciej implementować dyrektywę MIFiD, być może przy użyciu jakiejś specustawy – oznajmił Szejnfeld. Uciął spekulacje o pomocy stricte finansowej.
– Przekażę propozycje KIG o funduszu pomocowym, pożyczkach lub gwarancjach, lecz nie mogę nic zadeklarować w tym względzie. Apeluję też do przedsiębiorców i banków, aby rozmawiały o problemie opcyjnym i nie czekały na cud albo rząd. Bo cudu raczej nie będzie – oświadczył wiceminister gospodarki.
Ujemna wycena instrumentów sięga 15 mld zł
Do szacunków problemu z opcjami odniósł się z kolei Andrzej Stopczyński, dyrektor zarządzający Pionem Nadzoru Bankowego w Komisji Nadzoru Finansowego. – Ujemna wycena instrumentów sięga teraz 15 mld zł. W tej kwocie 60 proc. to zobowiązania z tytułu opcji, a 40 proc. swapy i forwardy.
Można powiedzieć, że wzrost ceny euro o 10 groszy to o około miliard złotych wyższa ujemna wycena instrumentów. Z naszych danych wynika, że 80 proc. klientów banków stosujących opcje ma zabezpieczone realne przychody w walucie obcej. Klienci problematyczni to pozostałe 20 proc., w tym 10–15 proc. to firmy, którym załamał się eksport, a 5 proc., może góra 10 proc., to spółki, które nie mają przychodów walutowych – stwierdził Stopczyński.
Jego zdaniem, te ostatnie przedsiębiorstwa powinny starać się zamknąć pozycje na opcjach. – Radziłbym, aby wyszły z tego kasyna. Cały czas się dziwię, że nie zamknęły jeszcze tych kontraktów – powiedział przedstawiciel KNF. Nie bez winy są też banki. – Nieskutecznie weryfikowały klienta i oferowały czasami produkty kompletnie niepasujące do jego działalności. W chwili, kiedy trend na złotym się zmienił, banki powinny informować klientów i namawiać do zamykania pozycji. Tak się czasami nie działo – zaznaczył Stopczyński.
Jakie, jego zdaniem, powinny być wnioski z obecnej sytuacji? – Przedsiębiorstwa nie powinny używać opcji do powiększania przychodów. Nie bawmy się instrumentami, gdy nie mamy wiedzy, jak to robić, a banki powinny sprawdzać, komu sprzedają złożone instrumenty finansowe – apelował Andrzej Stopczyński.
Podzielmy się stratami
Jakie wyjście z sytuacji widzi przedstawiciel KNF? – Wszystkie strony powinny usiąść i porozmawiać. Moim zdaniem, polskie banki w uzasadnionych przypadkach, gdzie nie było hazardu i spekulacji, powinny rezygnować z marży na tych instrumentach, a czasami dzielić się stratą z przedsiębiorstwami, którym sprzedały opcje.
Banki powinny też porozmawiać z instytucjami, które zabezpieczały z kolei ich transakcje, aby i one zrezygnowały z marży lub również zaakceptowały jakieś straty na opcjach. Często są to spółki matki polskich banków – zauważył Stopczyński. – Przestrzegam natomiast przed zamianą opcji na kredyt walutowy – podkreślił przedstawiciel KNF.
Rozwiązanie problemów przez negocjacje to wyjście, za którym optuje Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. – Uważam, że wydarzyła się rzecz nadzwyczajna i zarówno banki, jak i przedsiębiorcy muszą rozmawiać tak, aby chronić miejsca pracy. Popieram propozycje KNF, żeby banki rezygnowały w uzasadnionych przypadkach z marży.
Przedsiębiorców proszę: siadajcie i rozmawiajcie z bankami, nie czekajcie na rozwiązania rządowe. Starajcie się znaleźć rozwiązania polubowne. Apeluję również do rządu o uruchomienia rzeczywistych narzędzi, które mogą pomóc w tej kryzysowej sytuacji, takich jak poręczenia czy gwarancje na udzielane kredyty – powiedział Krzysztof Pietraszkiewicz.
Z kolei Marek Furtek, prawnik z kancelarii Furtek Komosa Aleksandrowicz, stwierdził, że unieważnienie transakcji opcyjnych jest raczej niemożliwe. – Każda umowa to osobna historia. Procesy sądowe mogą trwać latami, a procesy nie są najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji.
Nie jest również dobrym pomysłem projekt ustawy o pozwach zbiorowych. Moim zdaniem, skala problemu jest tak duża, że nie obędzie się bez ingerencji na poziomie rządowym. Władza publiczna nie dostrzegła problemu, zaniedbała pewne sprawy i teraz mamy opcyjny kryzys. Rząd powinien rozważyć udzielenie poręczeń i gwarantowanie kredytów dla firm uwikłanych w opcje – podkreślał Marek Furtek.
Przedsiębiorcy: nie ufamy bankom
Rząd doczekał się krytyki ze strony przedsiębiorców. – Nie ma jednego stanowiska rządu. Zarówno my, jak i banki czekamy na to, co powiedzą w tej kwestii władze. Bez tego nie ma rozmów i negocjacji. Nie wiemy, na czym stoimy – stwierdził Stanisław Owczarek, dyrektor Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej. Przedsiębiorcy nie kryli rozgoryczenia. – Bank i bankier już nigdy nie będą dla nas godnymi zaufania, ale podmiotami agresywnymi, nastawionymi jedynie na zysk – podkreślali przedsiębiorcy. Pod koniec debaty minister Szejnfeld podjął się roli mediatora. – Powinniśmy spotkać się na rozmowach trójstronnych i wypracować konsensus. Jako przedstawiciel rządu mogę pośredniczyć w takich rozmowach między przedsiębiorcami a bankami. Nie przewidujemy kompleksowego i jednego rozwiązania dotyczącego problemu opcji walutowych – podsumował Adam Szejnfeld.