Za reklamę superlatywną uznaje się w naszym prawie informację, zgodnie z którą dany towar lub usługa jest najlepszy, najwspanialszy, niepowtarzalny, najpiękniejszy. Jednak jakże często przedrostkowi naj będzie towarzyszyło odniesienie go do jakiejś cechy towaru lub usługi, niekiedy uzupełnione chociażby o obszar lub czas (najsilniejszy klej w Europie, najszybszy samochód w USA). Gdzie leży granica między prawnie dopuszczalną a zakazaną reklamą superlatywną?
Reklama wprowadzająca klienta w błąd i mogąca przez to wpłynąć na jego decyzję co do nabycia towaru lub usługi jest czynem nieuczciwej konkurencji (art. 16 ust. 1 pkt 2 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji). Rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o jakości produktu, jeśli działanie to w jakikolwiek sposób powoduje lub może powodować podjęcie przez przeciętnego konsumenta decyzji dotyczącej umowy, której inaczej by nie podjął, jest też praktyką rynkową wprowadzającą w błąd (art. 5 ust. 1–3 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym). Na podstawie tych regulacji reklama może być atakowana przez konkurenta, klienta, konsumenta, a pośrednio także przez prezesa UOKiK.
Te dostępne w polskim prawie środki prawne są podobne do odpowiednich środków prawnych w prawie niemieckim lub francuskim. To pierwsze jest rygorystyczne. Sądy zakazały reklam: absolutna czołówka, nie ma żadnego lepszego, najlepsze papierosy świata, najlepsze meble za najkorzystniejszą cenę, światowej sławy, niepobity, czołowy wyrób, nieosiągalny. To drugie nie waha się być surowe przynajmniej tam, gdzie w grę wchodzi interes konsumenta. Najlepszy na świecie, jeszcze tańszy użyte w sensie absolutnym, tj. najlepszy lub najwyżej oceniany, nie zostały co prawda uznane same w sobie za reklamę superlatywną wprowadzającą w błąd, ale już wasze tańsze paliwo okazało się reklamą zakazaną, bo nie wskazywało ani obszaru, ani okresu, a paliwo konkurencji bywało na określonym obszarze niekiedy tańsze.
Nie wiadomo, czy polskie orzecznictwo pójdzie tropem niemieckim czy francuskim. Reklama superlatywna musi w każdym razie być prawdziwa i nie może wprowadzać w błąd. To, czy dana reklama wprowadza w błąd, rozstrzygnie sędzia, kierując się doświadczeniem życiowym (motyw 18 Dyrektywy 2005/29/WE). Prawdziwość informacji zawartej w reklamie nie wyklucza przy tym jej mylącego charakteru.
Jeśli sędzia nabierze wątpliwości, to może sięgnąć po opinię badaczy rynku. O mylącym charakterze reklamy rozstrzygnie w tym wypadku raczej analiza odpowiedzi na pytania otwarte (np. Jak pan rozumie tę reklamę?) niż z ankiety. Rozumienie reklamy jako informacji nieprawdziwej przesądzi o jej mylności.
Specjalizacja:
Źródło
Gazeta Prawna